niedziela, 12 października 2014

1. Początek końca.


- Hiranee.~!
Nie zdążyłam nawet się od wrócić, a już poczułam ten dobrze mi znany uścisk na szyi.
- Spokojnie, spokojnie. Opanuj się.-powiedziałam ze śmiechem.
- No już nie bądź taka sztywna. Psyyyytuul misia.~- złapała mnie mocniej za szyję, przyduszając mnie lekko.
- Już, już.- przytuliłam ją mocno do siebie.
- No tak lepiej.-uśmiechnęła się, dumna z tego, iż o mało mnie nie udusiła.-A teraz chodźmy do domu, bo jestem padnięta.-chwyciła mnie za rękę i zaczęła ciągną w stronę swojego domu. Powoli zaczęłam dreptać za nią, próbując dotrzymać jej kroku.
Ehh... Cała Ayumi...Zwariowana i szalona. Nigdy nie przejmowała się opinią innych, po prostu podążała swoją własną ścieżką. Podziwiałam ją za to i w głębi serca marzyłam by taka być. Chciałam iść prosto przed siebie i nie zważać na innych, lecz mi się to nie udawało. Tysiące razy próbowałam ale nic z tego. Przez to czasami zdarzało mi się, siadać w kącie i płakać. Ale wtedy zawsze podchodziła do mnie Ayumi, przytulała mnie i szeptała "Będzie dobrze, nie przejmuj się.". Te słowa zawsze podnosiły mnie na duchu i dawały siłę, by się podnieść. Doprawdy, chyba nigdy jej się za to nie odwdzięczę.
Przechodziłyśmy właśnie przez centrum miasta, gdy usłyszałam dziwne odgłosy, dochodzące z bocznej uliczki. Dwójka mężczyzn szamotała się z jakimś chłopakiem. W sumie nie było w tym zajściu nic nadzwyczajnego, przecież co rusz jacyś mięśniacy z tatuażami we wszystkich możliwych miejscach, zaczepiali ludzi. Tylko, że w takich sytuacjach nigdy, żaden z nich nie spoglądał z przerażeniem na swoją ofiarę, tym bardziej, że to był tylko jakiś chuderlak. Chodź w sumie wyglądał dość dziwnie... Mimo iż stał do nas plecami, zauważyłam kawałek jego skóry, wystającej z podartej, czerwonej kurtki. Była niebieska i sprawiała wrażenie jakby zaraz miała mu odpaść. Poza tym całe jego ciało, było takie jakby... bez życia...
Chciałam przyjrzeć mu się lepiej, lecz moja przyjaciółka uniemożliwiła mi to, ciągnąc natarczywie mnie za rękę.
- No, rusz ten tyłek, bo się spóźnimy.
- Idę, już idę.
Z jakimś dziwnym niepokojem rosnącym w sercu, szłam za Ayumi, nie zdając sobie sprawy, że odtąd nic nie będzie już takie samo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz