niedziela, 12 października 2014

2. Czasami lepiej zamknąć oczy.


Zacisnęłam poduszkę z całych sił i zamknęłam oczy. Krzyczałam, tak głośno, że możliwe, iż każdy w promieniu pięciu kilometrów ogłuchł. Chciałam się stąd wydostać, ale nie mogłam. Na mojej drodze do ocalenia stał jeden z najgorszych demonów... A zwał się Ayumi...
- No przestań Hirane! Przecież to tylko głupi horror...
Schowałam w głowę w poduszkę i zatkałam uszy. Czułam jak cała kanapa trzęsie się od jej śmiechu. Próbowałam ją ignorować, ale gdy spadła z kanapy, nie mogłam się powstrzymać i zaniosłam się głośnym śmiechem.
- Masz za swoje. Tam na górze ktoś się wreszcie zmiłował i pokarał Cię.
Położyłam się na kanapie tak, że patrzyłam wprost na nią. Ayumi udawała jak zwykle w takich sytuacjach nieżywą.
Zachichotałam i przeniosłam swój ciężar ciała na brzeg czerwonych, skórzanych poduszek. Dziewczyna zareagowała błyskawicznie, kładąc ręce na moich plecach.
- Ty gruba dupo! Zmiażdżysz mnie.
Zaśmiałam się i wgramoliłam się z powrotem na kanapę.
- Oj tam od razu zmiażdżysz... Jedynie połamiesz kości...
Uśmiechnęłam się wrednie.
- Ha ha ha... Bardzo śmieszne, bardzo...
Pokazała mi język, za co ja nagrodziłam ją trzepnięciem poduszką. Ayumi oczywiście nie pozostała mi dłużna, w skutek czego doszło między nami do wojny.
Nasze potyczki trwałyby zapewne dużo dłużej, gdyby nie to, że pani Konoe wtargnęła do pokoju Ayumi. Dostałyśmy niemały wykład o tym, że powinniśmy się zachowywać doroślej.
Gdy wyszła oczywiście przez chwilę jeszcze chichotałyśmy, ale później posłusznie położyłyśmy się spać. Bo co jak co ale mam Ayumi nie lubiła się powtarzać...
Smacznie spałyśmy, gdy kilka minut po trzeciej nad ranem usłyszałyśmy huki z zewnątrz. Brzmiało to jakby coś uderzało w ściany budynku.
Jak najciszej wstałam z kanapy i na palcach podeszłam do Ayumi, śpiącej na niebieskim dywanie.
- Aya.~ Wstawaj. Słyszysz?
Podniosła się zdezorientowana, sennie przecierając oczy.
- C-co się dzieje?
- Posłuchaj.
Widać było, że skupiła się na otaczających ją dźwiękach.
- Co to za dźwięk?-spojrzała na mnie tym dobrze mi znanym spojrzeniem. Wśród tych wielu cech za które ją kochałam, znajdowało się właśnie to, że mimo iż tysiące razy się myliłam ona zawsze uważała, że mam rację i znam prawdę.
Spojrzałam na nią i tylko pokręciłam przecząco głową.
Podałam jej dłoń i po cichu wymknęłyśmy się na korytarz. Jako, że byłyśmy na najwyższym piętrze, na dół prowadziły stare, wyblakłe schody, które trzeszczały przy najmniejszym ciężarze. Gdy byłyśmy małe nazywałyśmy je "kablem", bo to własnie dzięki nim nasze nocne wyprawy po ciasteczka kończyły się klapą. Później, po paru latach znalazłyśmy na nie sposób.
Usiadłam na starej poręczy i zwinnym ruchem zjechałam w dół. Przy ostatnim schodku zeskoczyłam i poczekałam na przyjaciółkę. Nasze skradanie okazało się niepotrzebne, bo państwo Konoe akurat wychodzili ze swojej sypialni.
- Do diaska!! Kto to tak hałasuje!- warknął, ojciec Aymi, który nie należał do ludzi, którzy wybaczają takie coś jak wybudzenie ze snu. Ze złości, jego cała okrągła twarz była czerwona jak burak.
Energicznym krokiem podszedł do drzwi wejściowych, odsunął rygiel, a w końcu otworzył drzwi.
Ciekawe, czy postąpił, by tak samo wiedząc, że w tej oto chwili wydał wyrok śmierci na swoją rodzinę...
Najpierw wszyscy poczuliśmy tak intensywny smród, że aż oczy zaczęły nam łzawić.
Przez chwilę straciłam ostrość widzenia. Gdy z powrotem ją odzyskałam, zobaczyłam jak ciało pana Konoe zostało rozszarpane przez ludzi o martwych oczach. Krew była wszędzie, tryskała na wszystkie strony.
Stałam w miejscu, nie potrafiąc nawet ruszyć palcem. Moje uszy przeszywał bolesny krzyk. Nie wiem ile bym tam wtedy stała, gdyby nie Ayumi. To ona chwyciła mnie za rękę i zaczęła ciągnąć po schodach.
Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, ale zmuszałam je do ruchu, bo stanie w miejscu oznaczało śmierć
Zaprowadziła mnie do pokoju gościnnego, w którym znajdowało się okno zajmujące całą ścianę. Rozejrzałam się gorączkowo za czymś, czym mogłabym się bronić. Niestety oprócz pilota, nie było tam nic innego co zdołałabym podnieść.
Pierwszy trup dotarł do pokoju po trzydziestu sekundach.
Serce biło mi jak oszalałe, a adrenalina boleśnie pulsowała w żyłach. Nie mogłam skupić na niczym wzroku. Wszystko wydawało się zdradliwe i splamione krwią.
Ayumi spojrzała na mnie, a w jej oczach nie było widać, ani cienia strachu. Przytuliła mnie mocno do siebie, po czym spojrzała mi głęboko w oczy.
- Kocham Cię Hirane.
Po tych słowach odepchnęła mnie od siebie. Bezwiednie poleciałam do tyłu. Szyba za moimi plecami stawiła kilkusekundowy opór, po czym pękła na setki drobnych kawałków. Spadałam, patrząc jak moja przyjaciółka poświęca życie dla mnie.
- Ayumi, nie!!-krzyczałam z całych sił.
- Żyj...-to było jej ostatnie słowo, zanim została przez nie pożarta...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz